Ostatnie polowanie zbiorowe w sezonie ma niepowtarzalny smak. Z jednej strony – jak gdyby nigdy nic – czuć niepowtarzalną atmosferę wspólnych łowów i czasu spędzanego w doborowej kampanii. Jednak im dłużej ostatnia zbiorówka sezonu trwa, tym coraz mocniej odczuwalne jest wrażenie rodzącej się w jej trakcie tęsknoty za kolejnym polowaniem rozpoczynanym rozdzierającym leśną ciszę „Eeejjooooop”!
Tak właśnie! Ostatnie polowanie zbiorowe sezonu jest dla Członków Koła jak zapadanie w sen, z którego wyrwą nas pierwsze wrześniowe polowania na pióro. Oczywiście, że wiosną i latem będziemy polować indywidualnie. Jasne, że nasze tętna podniosą majowe rogacze i polowania na rui saren. Pewnie, że emocje sięgną zenitu wraz z pierwszymi jesiennymi chłodami i misterium rykowiska, które rozemocjonuje łowców…
Bo prawdziwym sensem i sercem łowieckiego roku jest sezon zbiorówek, gdy wesołą kompanią spędzamy koleżeński czas. I nie ważne jest, czy są to koleżeńskie polowania kaczkowe, podniosły Hubertus, przepełnione świątecznymi życzeniami „wigilijne”, czy grudniowe zające – każde z nich to dla kolegów z Koła prawdziwe święto. Dlatego ostatnie polowanie jest pewnego rodzaju pożegnaniem… jednak… jednak zanim przyjdzie powiedzieć: „do zobaczenia w nowym sezonie” mieliśmy przyjemność polować.
[…]Ostatnie polowanie obejmowało Obwód 141, a prowadził je zgrany i doświadczony zespół Andrzeja Anielskiego i Jarka Trusiaka. Pogoda była przepiękna: śnieg, delikatny mrozik nic tylko pakować się i ruszać w knieję… Jednak by łowieckim prawidłom stało się zadość słowem i właściwymi sygnałami wirtuozersko odgrywanymi przez Jarka Parola powitano uczestników polowania i naganiaczy, poinformowano o zasadach bezpieczeństwa oraz zwierzynie, na którą mieliśmy polować.
Pierwszy miot przyniósł pierwsze emocje. Kilku myśliwych miało przyjemność widzieć w miocie pięknego dzika, którego Zojka (łajka) – jak psia wierność wymaga – wypchnęła na swojego pana Mariusza Piotrowicza. Mariusz przymierzył. Oddał strzał. Dzik uszedł cało. Cóż… zdarza się najlepszym.
Kolejne mioty, choć przemyślane i piękne niestety nie przyniosły efektów. Szkoda, bo myśliwi byli w doskonałych humorach i pełni energii do polowania. Najlepszym dowodem na niespożytą energię łowców był przypadek Mariusza Pupkiewicza, który poproszony o wbicie tablicy „Uwaga Polowanie” zrobił to z taką werwą, że tablica pękła na dwoje. Ja – pełniący funkcję kołowego kronikarza – do dziś nie jestem w stanie stwierdzić, czy uszkodzenie tablicy to efekt nieopisanej siły Mariusza, czy raczej faktu, że chciał on ją wbić w drogę składającą się z betonowych płyt.
Miot w okolicach „poletka pod dachówką” mimo, że nie ubogacił pokotu, dał co najmniej dwa powody do zagorzałych dyskusji na pace busa. W miocie widziano bowiem byka i jego adiutanta, a dyskusja obejmowała wątki czy byk ów był 10-takiem, czy 12-takiem oraz że oba jelenie wykazały się sporym sprytem trzymając się w miocie.
Oczywiście nieodłącznym elementem naszych wspólnych łowów (fajnie jest tworzyć kołowe tradycje) był posiłek. Tym razem Ania Anielska oczarowała myśliwych pysznym bigosem i równie pysznymi wypiekami.
Posileni i ogrzani ruszyliśmy dalej. I to chyba było dobrą wróżbą, bo niewielki miot „od wierzbowej drogi na torfiakach” przyniósł emocje, zapewnił pokot i wyłonił króla polowania. W tym miocie naganiacze wypchnęli chmarę jeleni, które wpierw wpadły w godzenie, a następnie uszły z niego wprost pod lufę Marka Wagnera, który pozyskał łanię.
Ostatni miot sezonu nie zwiększył stanu upolowanego zwierza, a sygnał kończący pędzenie i rozładowanie broni zamknęło sezon polowań zbiorowych KŁ Knieja Olsztyn w sezonie 2023-2024.
Wracając do Domku Wichrowskiego humory dopisywały, choć o specjalnym znaczeniu tego ostatniego podwozu świadczył fakt, że każdy z polujących starał się podsumować sezon wskazując w ilu polowaniach brał udział, co pozyskał, czy co widział.
Po powrocie uroczysty pokot, na którym ułożyliśmy łanię. Po pokocie medale dla królów. Królem polowania został Marek Wagner, zaś bardzo gustowny medal z dziurką przypadł Mariuszowi Piotrowiczowi. Na koniec wspólne ognisko i pieczenie kiełbasek…
W ten sposób – szczęśliwie – zakończyliśmy zbiorówkowy sezon. W imieniu Zarządu chciałbym podziękować wszystkim prowadzącym polowania. Przede wszystkim za bezpieczeństwo, bo nad pozostałymi elementami będziemy pracować 😉 Dziękujemy wszystkim, którzy przygotowywali pyszne posiłki. Żonom – za cierpliwość! Gościom – za uświetnienie naszych łowów. Jednak przede wszystkim dziękujemy myśliwym, którzy biorą udział w zbiorówkach i budują atmosferę przez zacieśnianie koleżeńskich więzów. Ja ze swej strony szczególnie ciepło dziękuję naszym Nemrodom – Ich łowiecki zapał, kultura godna myśliwego i wspomnienia są dla mnie nieocenionym dziedzictwem.
… a na koniec Darz Bór!
Niech św. Hubert prowadzi, abyśmy w komplecie spotkali się na pierwszej zbiorówce we wrześniu 2024!
Paweł Błażewicz