TOPI-NAM-BUR

Stało się to, czego mogłem się spodziewać … uległem swojej słabości. Słowem – zamiast zdać Kolegom sprawozdanie z naszych sobotnich prac gospodarskich związanych z zagospodarowaniem Poletka Kuształy w Obwodzie 141 – popadłem w kolejne dygresje i mówienie o swoim (staromodnym) pojmowaniu łowiectwa.

Czy mam coś na swoją obronę? Niewiele! Pewnie tylko tyle, że był to długo wyczekiwany moment spotkania z Kolegami z Koła, z którymi przez pandemię nie miałem okazji spotkać się przez cały sezon polowań zbiorowych. Zatem każdą chwilę wypełnialiśmy rozmowami o tym, co się w ostatnim czasie działo, jakie przed nami wyzwania i jakie szanse…

 

Skoro część moich wrażeń opisałem w poprzednim wpisie, w tym winien jestem choćby krótką informację o naszych działaniach w sobotę 17. kwietnia.

Wszyscy wiemy, jak bardzo ASF zubożył nasze łowisko. Pamiętamy jak często w czasie polowań indywidualnych i zbiorowych (w sezonie 2019-2020) zamiast dziczych watach znajdowaliśmy jedynie dzicze truchło. Z jak poważnym problemem mamy – a chciałbym powiedzieć mieliśmy – do czynienia widać przede wszystkim w statystykach pozyskanego czarnego zwierza w okresie przed i po przejściu fali ASF.

Pomory się zdarzały – ten, którego jesteśmy świadkami z określeniem afrykański – nie jest pierwszy. W materiałach historycznych Koła, czy w rozmowach z naszymi Nemrodami, wspominano wcześniejsze tego typu przypadki. Ostatnia fala pomorowa, jeśli mnie pamięć nie myli, miała miejsce w początku lat dziewięćdziesiątych. W tym czasie populacja dzików w naszych lasach zmalała znacznie, a jej odbudowa trwała ładnych parę lat.

Jednak jak nasze myśliwskie powiedzonko mówi: „ten poluje, kto hoduje” najważniejszym zadaniem jest w chwili obecnej odbudowa dzika w łowisku. Oczywiście najprostszym na to sposobem jest odwołać się do sprawdzonych metod hodowlanych i wiedzy nestorów Koła, którzy na gospodarce łowieckiej zjedli zęby.

Jeszcze w poprzednim roku spotkanie dzika był prawdziwym wydarzeniem. Pamiętam jak w czasie jednej z wizyt w łowisku w okolicach Szwengenu udało się nam otropić pojedynka. Wydarzenie było tej rangi, że sfotografowaliśmy trop, a zdjecie wysyłaliśmy kolegom z Koła.

W chwili obecnej sytuacja wydaje się być zdecydowanie lepsza. Oczywiście nie możemy mówić o tym, że jest dobrze. Jednak w obwodach widać już nieśmiałe buchtowania, czy nieliczne, ale wyraźne podpisy wykonane gwizdami na okolicznych polach.

Pojawianie się dzików w łowisku wymagało podjęcia działań zmierzających do wsparcia ich bytności w łowisku, a jednocześnie z zatrzymaniem w dzierżawionych przez nasze Koło obwodach ograniczenie szkód w uprawach rolnych.

Z tego też powodu podjęta została decyzja o wprowadzenia uprawy topinanburu na Poletku Kuształy. Samo poletko zostało przygotowane przez niezbędne prace ziemne. A sadzeniaki słonecznika bulwiastego zakupione z uprawy naszego „starszego brata”, czyli Akademickiego Koła Łowieckiego Darz Bór w Łężanach.

Prace związane z sadzeniem przeprowadzono w sobotę 17. kwietnia. Już w momencie przyjazdu na poletko zgromadzeni myśliwi zostali utwierdzeni w słuszności miejsca i wyboru uprawy. Wyraźnie widać było ślady bytowania dzików, które chyba nie mogły doczekać się wieści, jakie myśliwi chcą im zostawić w ziemi (sami myśliwi chyba też nie spodziewali się, że zwierz tak bardzo będzie się niecierpliwił).

Pięciu członków Koła oraz stażysta na poletku wysadzili tego dnia blisko dwie tony zakupionego topinamburu oraz dwie dodatkowe torby przekazane w tym celu przez Honorowego Prezesa Koła kol. Piotra Sikorskiego. Wspólnymi siłami udało się obsadzić cale poletko, które mamy nadzieję już nie długo da nam pozytywne efekty z zakresie pełnienia funkcji zaporowej, a jednocześnie będzie swoistego rodzaju „reklamą” zachęcającą do licznego osiedlania się czarnego zwierza w gościnnych progach obwodów Kniei…

Sprzyjająca pogoda, doskonała atmosfera dopełniła satysfakcji z prac gospodarczych w Kole. Okazja do koleżeńskiego spotkania przy sadzeniu topinamburu musiała zastąpić brak zbiorówek. Tematów do omówienia było dziesiątki. Przy ognisku z kiełbaskami była okazja do rozważań, czy przedłużająca się pandemia i kolejny raz odwleczone dzierżawy „topią-nam-bór” (czyli komplikują sprawy gospodarcze). Ale nie brakowało też pozytywów. O swojej pracy nad przygotowaniem interaktywnych map łowiska dla obwodów 141 i 109 opowiedział kol. Jacek Szczepanek, z której wynika sporo spostrzeżeń na przyszłość. Prace są już na ukończeniu, a kolejny krok to wpisanie w naszą elektroniczną książkę EPI poszczególnych urządzeń łowieckich – rewiry już działają. [W tym miejscu, publicznie chciałbym zgłosić swój akces do tej działalności. Jeżeli wpisywaniu poszczególnych ambon do EPI będzie towarzyszył objazd łowiska to postaram się wszystkie te ambony sfotografować, a docelowo opisać zarówno pod względem łowieckim, jak naszego gwarowego nazewnictwa – tworząc kołowy słowniczek].

Spotkanie przy ognisku było także okazją do kontynuowania rozmów rozpoczętych na ostatnim Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu pod wichrowską wiatą. Głównym tematem była wówczas sprawa siedziby Koła. Przez ostatnie miesiące sprawa ta stała się jeszcze bardziej paląca. Stan Domku Wichrowskiego jest bardzo słaby, a perspektyw normalizacji jego użytkowania przez myśliwych brak. Dlatego też po wymianie zdań na temat projektów i pomysłów na „domek”, które spłynęły uczestnicy prac gospodarskich udali się do Kochanówki, aby na miejscu obejrzeć działki jakie są własnością naszego koła i omówić pomysły nich zagospodarowanie.

Zatem dzień prac gospodarczych był bardzo pożyteczny i udany. Zagospodarowaliśmy poletko. Daliśmy szansę na powrót dzików i bazę bytowania dla zwierzyny płowej. Rozmawialiśmy na temat spraw ważnych dla Koła. Przede wszystkim jednak w końcu się spotkaliśmy… Oby więcej takich okazji do spotkań (myśliwych na nich też więcej się zmieści)!

 

Paweł Błażewicz

KŁ Knieja Olsztyn