Pogoda – dobra; kaczki – bardzo dobre, ale gołąbki bezkonkurencyjne!
Sierpniowe polowania na kaczki wróciły… niestety nie jest to powrót do poprzedniego kalendarza polowań. Tym razem sprzyjał nam kalendarz, który przytulił pierwszy dzień września do weekendu i dał nam możliwość spotkania się już trzydziestego sierpnia.
Fajnie było obserwować, jak zaraz po przesłaniu planu polowań zbiorowych w sezonie 2025-2026, w EPI zaczęły pojawiać się wpisy chętnych do wspólnych łowów na pióro, a może jeszcze bardziej stęsknionych wspólnego czasu wypełnionego żartami, opowieściami, czy planami na resztę sezonu.
Zapowiadało się, że w czasie pierwszego polowania zbiorowego pogoda będzie sprzyjać. Po wyjątkowo zimnym i pochmurnym lecie zaczęło się robić cieplej, a słońce częściej gościło na niebie. Ba! Na dwa dni przed polowaniem nawiedziły nas afrykańskie wręcz upały. Nie powinien zatem dziwić fakt, że w sobotni ranek obudził mnie… deszcz, który solidnie dzwonił o parapet.
Ale nawet deszcz nie osłabił chęci podniesienia się z łóżka i spotkania z przyjaciółmi z koła. Jedyna zmiana planów to ta o zmianie butów na gumaki i kapelusza na zaimpregnowaną czapkę z daszkiem. Reszta bez zmian – 6 rano – start na Domek!
Na zbiórce stawiło się 12 kolegów, którzy bez względu na warunki pogodowe postanowili ten dzień spędzić w wesołej kompanii i poszukiwania „i puchu i pierza”… Kilka słów powitania, odprawa prowadzących polowanie Mariuszów „P” – Piotrowicza i Pupkiewicza i w drogę na pierwszy miot.
Tradycyjnie zaczęliśmy od Babci, aby nie narażać się wędkarzom i biegaczom. Jednak tego dnia sytuacje konfliktowe nam nie groziły. Nie było ani wędkarzy, ani biegaczy, ani spacerowiczów. To co z naszego punktu widzenia zdecydowanie bardziej niepokojące to fakt, że nie było też kaczek – i to nie miiiilioonów. Nie było nic. Choć to też nie była prawda. Był deszcz i to w obfitości. Lał tak mocno, że nie było najmniejszej szansy, aby dobry humor po takim opadzie nie kiełkował.
Kolejny zawód to staw na Sajkowskim, gdzie też nie udało się nam wydreptać kaczek. Nieco lepiej na Retencji – woda była, a nawet jakieś kaczki się podniosły. Padły pierwsze strzały, spadła pierwsza kaczka, a to oznaczało że i królewskie trony nie pozostały tego dnia puste.
Ciekawostką było pędzenie w Kochanówce bezpośrednio za naszą działką. Tam w bagienku ukrytym w zaroślach na pastwisku pojawiło się kilkanaście kaczek, do których staraliśmy się trafiać.
Oczywiście nie mogło zabraknąć „pewnego miotu” na Kraszewskich Młodnikach. Miot był pewny; problemem okazał się podchód, bo nim myśliwi zajęli stanowiska kaczki zaczęły się zrywać i ulatywać… Stanowiska były zatem zajmowane sprintem [przez młodych] lub dostojnie [bez szans na kaczkę przez starszych]. Jakieś strzały padły, jakieś kaczki zostały podniesione… to miejsce nie zawodzi nas ostatnio jeżeli chodzi o polowanie na pióro!
Kraszewski Młodnik od kilku lat to ulubiona miejscówka, gdyż zwyczajowo „na oborniku” jadaliśmy wspólne śniadanie. Tym razem jednak po wyjściu z młodnika nie było nic! Nie oznaczało to jednak, że nie było śniadania. Współprowadzący polowanie Mariusz Pupkiewicz zakomenderował, że jedziemy na boisko w Kraszewie. A tam…!!!
Królową boiska, a właściwie wiaty, a już zupełnie precyzyjnie serc obsychających jeszcze myśliwych była Justyna Pupkiewicz! To co się tam wydarzyło zasługuje na najwyższe uznanie. To, że płonęło ognisko trzeba wspomnieć. Fakt, że na stole czekało przepyszne ciasto i jeszcze lepsze rogaliki trzeba podkreślić! Jednak czapki z głów należy zdjąć przed przepysznymi gołąbkami, których przepastny gar Justyna Pupkiewicz przygotowała!!!
Gołąbki były pyszne, a cukiniowy sos dodawał im wyjątkowości. Gołąbków była wręcz niezliczona ilość, tak, że każdy z 12 myśliwych mógł ich „strzelić” ile uważał za stosowne. [W ten sposób nawet słaby strzelec mógł tego dnia w myśliwskim pamiętniczku zanotować, że strzelił 4 gołębie – bo na taki wynik oceniam żarłoczność naszych myśliwych tego dnia].
Po śniadaniu! Najedzeni i susi kontynuowaliśmy kacze łowy. Niestety bagienko przy krajówce nie dało nam nic. Dlatego na zakończenie ruszyliśmy tego dnia na bagienko na Zamerze. I mimo dość długiej drogi do obstawienia tego miejsca finał polowania był doskonały. Kaczki rwały się po kilka, strzelcy oddawali strzały, a psy miały okazje do aportowania.
Dzień zakończyliśmy pokotem, na którym położono 11 kaczek. To dobry wynik – tym bardziej, że oddano mniej niż 70 strzałów. Królem polowania został Darek Górski z 3 kaczkami, a wicekrólem Rafał Gudowicz z dwoma kaczkami. Chylę kapelusza przed tym drugim, gdyż dla pozyskania 2 kaczek oddał dwa strzały. Stawkę uzupełnił Kamil Pupkiewicz, który w ostatnich polowaniach na pióro zawsze znajduje się w trójce królów!
Po pokocie i zakończeniu łowów spotkaliśmy się przy wspólnym ognisku, na którym nie zabrakło pieczonych kiełbasek. Trzeba też zauważyć, że cały dzień towarzyszyła nam Ania Piotrowicz, która posiłek na zakończenie uświetniła smalcem z dzika, przeróżnymi wędlinami i pysznymi ogórkami kiszonymi.
Pierwsze polowanie zbiorowe w sezonie 2025-2026 przeszło do historii. Dzień był świetny i z pewnością wpisze się w łowieckie wspomnienia uczestników.
Każdego, kto chce przeżyć taki dzień już dziś zapraszamy na 6. września, gdy kolejny raz ruszymy na pióro.
- Deszczowa Babcia
- Szukamy kaczek na Sajkowskim
- Królewskie gołąbki na kraszewskim Wembley
- Wspólne łowy to inna jakość
- Na kaczki zawsze z psami…