Myśliwi to „naród” specyficzny – tajemniczy i przesądny. Dlatego, aby zmylić licho, które jak wiadomo nie śpi życzą sobie na opak. Dzięki temu życząc „połamania w kniei” sprawiają, że licho dba by noga myśliwego się nie pośliznęła. Tak samo w przypadku polowań na pióro wypowiadając „ni puchu, nie pierza” zobowiązują wredne licho, aby zapewniło same celne strzały…
W tym roku polowania na kaczki poprzecinane były licznymi wydarzeniami związanymi z jubileuszem stulecia zjednoczonego łowiectwa w Polsce, jubileuszem 60-lecia naszego Koła, czy w końcu Hubertusem Olsztyńskiego Okręgu PZŁ. Dlatego też relacja z kaczych łowów ukazuje się dopiero teraz – za co serdecznie Kolegów przepraszam, a jednocześnie serdecznie dziękuję niezrównanemu Andrzejowi Anielskiemu, który pełni funkcję fotografa upamiętniającego życie łowieckie i towarzyskie KŁ Knieja Olsztyn. [Andrzeju wielkie dzięki!]
Polowania na pióro tradycyjnie otworzyły sezon polowań zbiorowych olsztyńskiej Kniei. Polowaliśmy na kaczki trzy razy: 9. i 16. września oraz 21. października i każde z tych polowań miało niezrównany klimat.
Pierwsze kacze łowy – mimo, że opóźnione nie tylko do dawnych sierpniowych spotkań myśliwych nad stawami, ale także do pierwszych wrześniowych dni – były tradycyjnie upustem spotkań kolegów po strzelbie, okazją do rozmów, wymiany wrażeń po sezonie na rogacze i wzajemnym „czarowaniem” przez nadchodzącym rykowiskiem.
Kronikarski charakter sprawozdania nakazuje wspomnieć, że polowanie to było także preludium do Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Członków, w czasie którego skład Komisji Rewizyjnej Koła uzupełnili: Jarosław Trusiak i Grzegorz Żywalewski.
Kaczki dopisały tak samo jak humory myśliwych. Tradycyjnie pierwszy miot na Babci zapewnił, że myśliwi tego dnia nie wrócą z pustymi rękami. Natomiast każde polowanie na Retencji powiększa smutek… Niski stan wody, potęgowany przez „uciekanie” jej w stronę żwirowni powoduje, że nasza najlepsza kacza miejscówka zamiast cieszyć, zarasta i traci nie tylko kaczki, ale także swoje piękno.
Kolejne kacze polowanie – niestety jedyne, w którym udało mi się wziąć udział – miało miejsce 16. września. Pogoda dopisała. Kompania myśliwych była zacna; a co cieszy mieliśmy sposobność spotkać się z kolegami, którzy upodobali sobie wspólne polowania na pióro. Sprawozdanie można ograniczyć do słów” Babcia dopisała, Retencja zawiodła, [to miejsce, które wyrasta na najlepsze w ostatnich latach dostarczyło emocji]. Na całe szczęście małe oczka wodne też zapewniły emocje, strzały i pozyskane kaczki.
Sezon wspólnych polowań na pióro zamknęliśmy w Kole kameralnym polowaniem na osiem strzelb w dniu 21. października. Pozytywem było to, że mimo października pogoda wciąż była łaskawa. Udało się strzelić kilkanaście kaczek i zebrać spore ilości grzybów…
Cóż można o kaczych polowaniach powiedzieć? Są ciekawe, dynamiczne, ale przede wszystkim są świetnym czasem spędzonym wśród kolegów. Bo to co cieszy najbardziej to wspólny czas spędzony z przyjaciółmi na łowach… Z wielką radością obserwujemy, że prowadzący polowania tak samo przykładają wagę do odpowiedniego przygotowania miotów, jak do bezpieczeństwa i zapewnienia czasu na integrację i posiłek. Tradycją stało się bowiem, że na polowaniach polowych nie pędzimy za kolejnym stawkiem, który można opolować. Równie ważnym momentem dnia jest zatrzymanie się, wspólna zupa, ciasto, a może i inny smakołyk, który nie tylko pozwala zaspokoić głód, ale także daje sposobność do żartów, rozmów i odpoczynku od zgiełku codzienności na łonie przyrody. Mamy nadzieję, że tę miłą tradycję będziemy rozwijać w naszym Kole.
I tak udanie, a co najważniejsze bezpiecznie dotarliśmy do końca wspólnych polowań na pióro. Teraz czas na łowy na grubego zwierza przeplatane grudniowymi polowaniami na zające.
Paweł Błażewicz