Pamięć pisana smakiem… ma smak (prawie) zwycięstwa 

I Mazowiecki Konkurs Kuchni Myśliwskiej i Łowieckiej im. dra Grzegorza Russaka

w Pułtusku

 

Łowiectwo, które kochamy to nie tylko pasja i chęć nieustannego obcowania z przyrodą, ale przede wszystkim męska przyjaźń i szacunek wobec siebie, zwierza i tradycji, których strzec zobowiązaliśmy się strzec.

Nasze łowiectwo płynie wprost z serca. Dlatego słów ślubowania myśliwskiego, których zobowiązywaliśmy się dbać o przyrodę, przestrzegać praw i etyki, zachować tradycję, a nade wszystko dbać o dobre imię łowiectwa i godności polskiego myśliwego nie traktujemy, jako słów rzucanych na wiatr. Dla nas bycie myśliwym to nie tylko prawo do wykonywania polowania, ale także zobowiązanie do (często niełatwego) promowania łowiectwa, pokazywania jego roli dla społeczeństwa i okazywania dumy z tego, że z własnej woli zobowiązaliśmy się być rycerzami św. Huberta. Bo zaszyć się w leśnych ostępach i polować nie jest trudno – trudno jest stanąć z dumnie podniesioną głową i przyznać się do myśliwskiej pasji wśród osób, które o łowiectwie nie mają pojęcia.

 

Jesień w łowisku wchodzi w swój najpiękniejszy okres. Sezon łowiecki w pełni. Rykowisko! Od Orzechowa do Radostowa las aż trzęsie się od ryku byków. Zloty! Aż chce się zobaczyć, jakie są stany kaczek na Babci, czy Retencji. Rżyska! Może warto byłoby podjechać w okolice Łabna i spróbować polowania na grzywacze… a może w końcu udałoby się spotkać dzika???

Jednak w tę niedzielę, nie zasiedliśmy na ulubionych ambonach, nie ruszyliśmy w podchód za zwierzeniem upatrzonymi ścieżkami… nie blokowaliśmy łowiska kolegom, którzy zdecydowali się zapolować szukając medalowych byków, czy pysznego rosołu. My skoro świt ruszyliśmy do Pułtuska, by wziąć udział w I Mazowieckim Konkursie Kuchni Myśliwskiej i Łowieckiej im. dra Grzegorza Russaka. I choć serce trochę tęskniło za porannym chłodem i zapachem kniei, to jechaliśmy tam z poczuciem spełniania myśliwego obowiązku i to może nawet ważniejszego niż polowanie, bo nie związanego z najpiękniejszym czasem… czasem spędzonym w lesie.

 

Jechaliśmy o Pułtuska, by promować łowiectwo własnymi osobami i w ten najmilszy ze znanych sposobów dzieląc się najsmaczniejszymi wyrobami z dziczyzny. Robiliśmy to jednak także z drugiego bardzo ważnego powodu, aby naszym uczestnictwem oddać cześć i uczcić pamięć wyjątkowej osoby dra Grzegorza Russaka – kucharza, gawędziarza, myśliwego i niestrudzonego propagatora kuchnie staropolskiej, a przede wszystkim myśliwskiej.

Jadąc na konkurs wspominaliśmy jego Patrona. Ja od rana słyszałem w głowie utwór „Chór myśliwych [Jägerhor]” z opery Carla Marii von Webera „Strzelec Wyborowy [Freischütz]”, bo tymi pięknymi dźwiękami w niedzielne poranki rozpoczynał się fragment „Ostoi”, w którym G. Russak gotował dania myśliwskie czerpiące z polskiej tradycji kulinarnej. Jarek natomiast wspominał, jak z Grzegorzem byli w Równem na Ukrainie, by promować tam idee Sieci Kulinarnego Dziedzictwa. Z rozrzewnieniem mówił, jakie to było piękne i ważne dla zachowania tradycji kulinarnych miejsca, a teraz dr Russak nie żyje, a z naszymi przyjaciółmi z Równego kontaktujemy się nie w sprawach stołu, a wojny (by nieść im wsparcie). Cała praktycznie podróż zeszła nam na wymianie anegdot i wspomnień, których dr Russak był autorem lub bohaterem. Jako osoby pracujące z żywnością, członkowie najstarszego w Polsce warmińsko-mazurskiego regionu Sieci Kulinarnego Dziedzictwa (European Culinary Haritage) mieliśmy wielokrotnie zaszczyt i przyjemność spotykać się przy okazji imprez promujących polską kuchnię regionalną i tradycyjną, rozmawiać, gotować, smakować… i popijać. Podróż była zatem wyprawą wspomnieniową, promocją dnia dzisiejszego i pokazania tradycji kolejnym pokoleniom…

 

Sam konkurs zorganizowany był przez Zarządy Okręgowe PZŁ w Ciechanowie, Ostrołęce i Olsztynie oraz Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”, a na pięknej nadnarwiańskiej plaży gościł nas „Dom Polonii”.

Nasze stoisko reprezentowało nasze Koło Łowieckie Knieja Olsztyn oraz Zarząd Okręgowy w Olsztynie. Pracownicy ZOPZŁ prezentowali niuanse łowiectwa dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Nieocenioną pomocą były dla nich przygotowane gadżety, ale także malowanki o tematyce przyrodniczej, puzzle i gry przybliżające „miastowym” nasza przyrodę. My odpowiadaliśmy za część gastronomiczną i dania konkursowe… Podeszliśmy więc do zadania tak, jak zrobilibyśmy to dla myśliwych naszego Koła.

Na stoisku nie zabrakło dziczyzny (ale o tym za chwilę). Częstowaliśmy przybyłych rybami, które w Kabornie wyhodował i uwędził Jarek. Przyznam, że pochwałom nie było końca… Właściwie koniec pochwał wyznaczył opróżniony w okamgnieniu półmisek, choć byli i tacy, którzy wracali na nasze stoisko, aby sprawdzić, czy ryb naprawdę już nie ma! Dla spragnionych mieliśmy tradycyjne bezalkoholowe „Podpiwki Warmińskie” oraz „Radlery Gorzka Pomarańcza”, które są efektem mojej codziennej pracy, a których smak znają już chyba też myśliwi olsztyńskiej kniei.

Jednak sercem naszego stoiska były oczywiście wyroby z dziczyzny i te, które komponują się z nią doskonale. Serwowaliśmy zatem i w szynkę z dzika i dojrzewające combry jelenie. Nie mogło na naszym stoisku zabraknąć naszych kulinarnych skarbów: kiełbasy polskiej surowej z jelenia, salami z dzika, a nade wszystko kindziuka z jelenia, z którym może się jedynie równać dojrzewająca szynka z kością (ale niestety te z poprzedniego sezonu zjedliśmy, a Zarząd Koła do 1 października wstrzymuje chodzenie za surowcem do kolejnych jelenich delicji)… Na naszym stoisku serwowaliśmy także wyroby, które dostarczył nam znany z kulinarnego zacięcia i promocji dań z dziczyzny Romuald Amborski. Ze bogactwa spiżarni Łowczego Okręgowego mogliśmy raczyć ludzi kiełbasą z dzika w wersji klasycznej i obsuszanej oraz chorizo z jelenia. Do tego wszystkiego przygotowaliśmy dodatki, które mogły podkreślić smak naszego stołu. Były ogórki małosolne i kiszone, żurawinka, grzybki marynowane oraz „polskie oliwki”, czyli marynowane owoce derenia w zalewie olejowej z czosnkiem i rozmarynem.

Ponieważ w czasie konkursu nie mieliśmy dostępu do ognia zdecydowaliśmy się na przygotowanie dzikiego żurku, który najdłużej mógłby trzymać nie tylko smak, ale i ciepło. Był to także test naszej tajnej broni – wielkiego gara termosu. Jestem przekonany, że i to naczynie zagości na naszych polowaniach w czasie posiłków. Nasz żurek przygotowaliśmy na wędzonych dziczych żeberkach, które uzupełniliśmy o wędzone szynki z jelenia i wędzone schaby i boczki z dzika oraz jelenio-wieprzowe białe kiełbaski. Oczywiście wszystko uzupełnione o obsmażane i gotowane warzywka, leśne grzyby – tym razem w wersji świeżej oraz domowy żytni zakwas, czosnek i góra majeranku. Co cieszy żurkiem udało się nam poczęstować nie tylko komisję konkursową, ale przede wszystkim wydać blisko setkę porcji licznie zgromadzonej publiczności.

Zdecydowanie najmniej rozbudowaną ofertę mieliśmy w kategorii desery. Niestety ciasto ze śliwkami upieczone przez Żonę Jarka – zjedliśmy o świcie, a to z jabłkami i porzeczką przygotowane przez moją Basię zjedliśmy w towarzystwie obsługi naszego stoiska. W efekcie w kategorii deser zaproponowaliśmy nalewkę dereniową z nutą tarniny. Cóż mała rzecz, a cieszy – bo niby skromnie, ale jakże godnie. I nie ważne ile, ale nalewka smakowała wszystkim!

W efekcie w konkursie udało się nam wygrać II nagrodę w kategorii Zimna Zakąska. I wielką przyjemnością było odbierać nagrodę z rąk wicepremiera, ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka, gdy wezwano nas jako Olsztyńską Knieję – myśliwych z Okręgu Olsztyńskiego. I mimo tego, że w pozostałych kategoriach nasze dania nie dostały się na pudło to bardzo cieszy fakt, że ludzie przychodzili nam dziękować za możliwość ich degustacji i gratulowali pomysłu na stoisko, smaki i dobrego humoru!

To był dobry dzień z tysiące rozmów o łowiectwie, roli myśliwych w dzisiejszym świecie. Ale była to także możliwość wymiany doświadczeń, poznania innych smaków z lasu. Przede wszystkim była to doskonale smaczna i otwarta promocja łowiectwa przez kuchnię i edukację przyrodniczą. A dla nas szczególnie ważne, że był to moment wspomnienia i uczczenia – tak jak lubił zastawionym stołem – nieocenionego i nieodżałowanego Grzegorza Russaka.

Już dziś zaczynamy przygotowania do kolejnej edycji konkursu w Pułtusku. Zaczynamy też lobbowanie, aby podobny konkurs odbył się w Olsztynie.

A na zakończenie jako nauka z tego dnia słowa G. Russaka, o których powinniśmy pamiętać polując, gotując… słowem każdego dnia.

„Tradycja to nie moda;

to są zwyczaje przekazywane z pokolenia na pokolenie

nie dlatego, że tak wypada,

ale ponieważ jest to mądre, piękne

… i potrzebne”